11 lat temu
sobota, 7 kwietnia 2012
Chapeau bas!
Tzw. kampanie 1% sprawiły, że organizacje pożytku publicznego zaczęły chcąc nie chcąc walczyć między sobą. Na szczęście jest to jeszcze czysta (lub w miarę czysta i uczciwa) walka. Walka na pomysły, cele i sposób zainteresowania swoją statutową działalnością.
Wśród różnych kampanii, lepszych, gorszych, na wyróżnienie zasługuje kampania Fundacji Rak'n'Roll. Odważne, dwuznaczne i frywolne dość hasło w całości oddaje charakter organizacji i przybliża, sprowadza do codzienności problemy kobiet walczących z nowotworami.
Wystarczy popatrzeć, mój 1% :niestety" już oddałem, ale biję brawo za pomysł i odwagę dla kreatorów przekazu.
CZYTAJ>>>>
TVP sięga dna
Niestety, trzeba to wreszcie powiedzieć głośno i wyraźnie. Telewizja Polska sięga dna. Wystarczy lektura poniższych artykułów...
CZYTAJ>>>>
CZYTAJ>>>>
Może lepiej nie szukać...?
Pamiętam to, jakby było wczoraj. Zawsze ekscytowały mnie losowania, dywagacje i emocje związane z wyborem gospodarza wielkich imprez sportowych. Tym razem było inaczej, mimo, iż w finałowej stawce po raz pierwszy była Polska.
W dniu, w którym komitet UEFA decydował kto zorganizuje Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej w 2012 roku (a było to 18 kwietnia 2007 roku) miałem zajęcia i nie mogłem na bieżąco śledzić obrad w Cardiff. Po zajęciach odwiedziłem swoje byłe miejsce pracy, olsztyński EMPiK, gdzie zapytałem kolegę kto wygrał ten wyścig po Euro. Powiedział: no jak to kto, nie wiesz? Polska! Ja na to: taaaaa, akurat... a tak naprawdę to kto? Raz jeszcze odparł: Polska!
I rzeczywiście, to była prawda. Tego dnia pomyślałem, że to ogromna szansa dla naszego kraju, ogromna szansa także dla Polaków. Żeby się bardziej umiędzynarodowić, otworzyć, stanąć wreszcie na wysokości tego dużego, międzynarodowego wydarzenia, które - można było stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa - prędko się nie powtórzy.
Niestety, dziś, pięć lat po tym historycznym "namaszczeniu" przez UEFA, uważam, że swojej szansy w pełni nie wykorzystaliśmy. I mimo, iż Mistrzostwa Europy za dwa miesiące, to już dziś widać, że znów się nie udało... brak autostrad, dworców, szybkich i dogodnych połączeń... brak też ludzkiej mentalności, która nadal jest przesiąknięta polactwem, czyli w większości przypadków po prostu zwykłym chamstwem, zawiścią i brakiem tolerancji. Ta mieszanka jest naprawdę wybuchowa i trująca.
Wracając do Euro 2012, Ukraina, która nie miała lepszego, a może miała nawet gorszą sytuację niż Polska, zdaje się radzić sobie lepiej. Przynajmniej na polu muzycznym, bo o tym dziś tak naprawdę chciałem napisać. W Polsce Radio Zet szuka przeboju dla polskiej reprezentacji. Nie znam zgłoszonych utworów, ale mam dziwne wrażenie, że kilka tygodni temu ktoś już taki plebiscyt przeprowadził. I wybrano jakąś piosenkę, która oczywiście - jak to w Polsce bywa - jest do bólu dosłowna i moim zdaniem w żadnym stopniu nie podgrzewa atmosfery i nie zagrzewa piłkarzy do walki.
Co innego wspomniana Ukraina. Nasi wschodni sąsiedzi mają swój hymn, który jest może i prostą, ale wpadającą w ucho, a przede wszystkim w nogi piosenką. Jej tytuł "Be My Guest" w całości, acz nie dosłownie oddaje tak podkreślaną przez oba narody gościnność. Posłuchajcie...
Mam tylko nadzieję, że moje obawy co do Mistrzostw, że okażą się naszą nie tylko sportową, ale i organizacyjno-logistyczno-komunikacyjną klęską nie sprawdzą się...
CZYTAJ>>>>
sobota, 24 marca 2012
Starówka zabija ducha
Tak naprawdę nie ona sama zabija, ale właściciela mieszczących się na Starym Mieście kamienic. Ich z kolei dobijają podatki, rząd itd. Słowem, na olsztyńskiej Starówce lokalowo-rozrywkowy trup ściele się gęsto.
Z mapy miejsc, gdzie bez zażenowania i analizowania wieku klienteli można spokojnie pójść znika Alchemia. Zaiste alchemiczny pub, w którym atmosfera naznaczona była rzadką w Olsztynie oryginalnością. To tu odbywał się Tydzień Kultury Żydowskiej, tutaj mieściło się festiwalowe biuro. Tutaj można było wypić herbatę z prądem w zimowy wieczór, tutaj można było porozmawiać o książkach i obrazach.
Niestety, właściciel musi zamknąć interes, który zapewne jego interesem życia nie był. Bo ideą wyższą było zachowanie miejsca i jego specyfiki niż zarobienie na tłumach gości łaknących zimnego piwa.
Władze miasta zdają się nie zauważać tego wymiaru Starówki. Dla nich to zapewne miejsce, gdzie co pół roku trzeba zmienić organizację ruchu, latem pokazać się na lichej staromiejskiej scenie, a zimą odśnieżać, bo przecież to jedyne reprezentacyjne miejsce w mieście.
Kluby? Puby? I tak tam nie chodzą. Jedyne miejsca jakie władza odwiedza, to Warmińsko-Mazurska Biblioteka Publiczna i to tylko jeżeli otrzyma zaproszenie na wernisaż lub spotkanie.
Ciekawe gdzie owa władza zaprasza swoich prywatnych gości, kiedy oni odwiedzają Olsztyn? Wkrótce pozostanie im tylko seans w planetarium i przejażdżka po dziurawych drogach. A piwo, lampka wina? W Biedronce.
CZYTAJ>>>>
Stare Jabłonki nową jakością
Kolejny powód do dumy. Mistrzostwa w siatkówce plażowej rozgrywane od kilku lat w Starych Jabłonkach otrzymały nagrodę za inicjatywę sportową miasta i regionu. I mimo, iż Jabłonki są wsią, nagroda jak najbardziej im się należy, bo na kilka dni pod Ostródę zjeżdżają kibice sportowi z całego świata. Z tyłu zostawiając Olsztyn, Elbląg czy nawet Władysławowo.
Ekipie Tomasza Dowgiałło udało się zrobić niemal coś z niczego. Konsekwentnie, nie bacząc na piętrzące się przeciwności, nie słuchając zniechęcających głosów otoczenia stworzył turniej, który zyskał najwyższą międzynarodową rangę. Udało się to, co nie udało się wielu innym. Sekret? Wiedza, zapał i determinacja.
Tacy ludzie powinni kierować warmińsko-mazurskim sportem, rozrywką: wiedzący czego chcą. I kierowanemu wówczas przeze mnie olsztyńskiemu oddziałowi Fundacji Mam Marzenie przyszło współpracować z p. Dowgiałło i jego ekipą. Ujmując rzecz krótko, to była przyjemność. Dzięki świetnie przeprowadzonej licytacji zebraliśmy na dziecięce marzenia ponad 7 tys. złotych.
Gratuluję p. Tomaszu. Dziś Stare Jabłonki to zupełnie nowe Jabłonki, nowa jakość, nowy duch i energia tego miejsca. Oby rozprzestrzeniła się na cały region.
CZYTAJ>>>>
Dzielnica sztuki w Olsztynie?
Zawsze jak słyszę o takich inicjatywach, których autorami są ludzie młodzi, a czasem nawet nie młodzi wiekiem, a duchem, artyści, pasjonaci, uśmiecham się szeroko. Szczerze. Bo to naprawdę głos ludu, który tym razem oby został wysłuchany. Olsztyńska Dzielnica Sztuki to krok w kierunku urzeczywistnienia idei "Krakowa północy".
Olsztyn miał, nadal jeszcze ma atmosferę artystycznej cyganerii. Jednak cyganerii skrzętnie pochowanej po zakamarkach Starówki, ukrywającej się bo niemile widzianej, nie branej pod uwagę... Ci, co odważniejsi, bardziej zdecydowani, wyjechali i tworzą gdzie indziej. Ci, którzy zostali są zakochani. Zakochani w mieście i dawanej przez nie weny.
Może tym razem się uda. Pomysł dzielnicy sztuki na terenie byłych koszarów, które teraz tylko i wyłącznie straszą, jest nie tylko dobrym pomysłem, ale chyba jednym z nielicznych, które można w tym miejscu zrealizować.
Przykre jest, że pojawiające się co jakiś czas śmiałe, odważne i nie idące na łatwiznę pomysły i projekty kulturalno-architektoniczne zostają tylko na papierze... Już chyba nawet nie zostają w naszej pamięci...
CZYTAJ>>>>
czwartek, 8 marca 2012
Polska język, trudna i wymierająca język
Kampania społeczno-edukacyjna Ministerstwa Kultury informująca o pięknie i narodowym dziedzictwie języka polskiego to majstersztyk. Aż trudno uwierzyć, że jest polska! Ale jest, i może wreszcie czas się przyzwyczaić, że marketingowcy nie boją się przedstawiać śmiałych, oryginalnych i błyskotliwych pomysłów, a klienci nie boją się zgadzać na ich realizację.
„Ojczysty. Dodaj do ulubionych” to kampania przypominająca o roli i miejscu języka ojczystego w życiu Polaków. Ma przyczynić się do podnoszenia świadomości językowej, do ugruntowania poczucia, że polszczyzna jest tworzona przez każdego i że każdy z nas jest za nią odpowiedzialny.
Przyczyńmy się do ratowania zagrożonego w dobie wszechobecnych anglicyzmów gatunku. Od dziś zacznijmy używać "wymierających" polskich słów: np. zuchwały czy rychło, a w mailach piszmy z polskimi znakami. W sms-ach (sic! nie polskie słowo) jest to utrudnione, bo polskie znaki "zajmują" więcej miejsca (przeliczane są jako podwójne znaki).
A dzień języka ojczystego obchodźmy przez cały rok, a nie tylko 21 lutego.
środa, 7 marca 2012
Olsztyn w "Jaka to melodia?"
Tutaj wypada chyba pochwalić. Pojawienie się Olsztyna, czyli pokazanie, że w ogóle istnieje, uznać trzeba za znakomite przedsięwzięcie. Co prawda to nie akcja promocyjna, nie spot, nie kampania, ale zawsze coś. Mam tylko nadzieję, że w ekipie przeważali zainteresowani i olsztynianie, a nie urzędnicy... Zobaczymy 15 kwietnia.
CZYTAJ>>>>
Kultura nam się zbuntowała
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem artykuł p. Marty Bełzy w olsztyńskiej Gazecie Wyborczej. Przykład Bydgoszczy, która jest dużym miastem, a jednak wsłuchuje się w głos swoich mieszkańców łaknących dobrej jakościowo i różnorodnej oferty kulturalnej zasługuje na uwagę.
To przecież oczywiste, że miasto tworzą ludzie. Ludzie tworzą władzę, która powinna zajmować się sprawami miasta, czyli danej grupy społeczeństwa zamieszkującej w tym samym miejscu. I właściwie tylko to ich łączy, miejsce zamieszkania. Prócz tego są różni i takiej właśnie różnorodnej oferty kulturalnej oczekują. Oczekują od władz, które przecież sami wybrali.
Współpraca decydentów z ośrodkami inicjatyw kulturalnych to prosty, logiczny i pożądany schemat. Kto ma bowiem wiedzieć lepiej czego w mieście brakuje? Jestem przeciwnikiem reguły "dziel i rządź", kiedy osoby nie znające się na temacie podejmują w związku z nim różne decyzje. Najczęściej są one błądzeniem we mgle, bo bez wysłuchania potrzeb samych mieszkańców można jedynie mieć nadzieję, że podjęta decyzja spotka się z ich aprobatą.
Polecam tekst, szczególnie włodarzom Olsztyna. Stworzenie obywatelskiej rady kultury jest proste. Dużo prostsze niż wygranie kolejnych wyborów...
CZYTAJ>>>>
czwartek, 1 marca 2012
Miasto-Polis w Olsztynie. Ciekawa debata!
Mądrych dyskusji prowadzących do konstruktywnych wniosków nigdy za wiele. 7 marca na UWM w Olsztynie odbędzie się kolejne (?) seminarium "Kultura i Rozwój". A konkretnie: II seminarium z cyklu „Metropolis XXI. Zmiana, rozwój, opór – współczesne strategie miejskie”, organizowane przez Narodowe Centrum Kultury, Collegium Civitas i Obywateli Kultury Olsztyna.
Na pewno warto tam być. Jak piszą organizatorzy:
Ideałem miasta jest polis, gęsta przestrzeń w której aktywność mieszkańców-obywateli wyraża się we wszystkich wymiarach życia: kulturze, polityce rozumianej jako troska o dobro wspólne, gospodarce. Świadomość polis wraca do polskich miast, często powodem obywatelskiego przebudzenia jest kultura. W Olsztynie aktywizuje się ruch Obywateli Kultury. W Bydgoszczy został podpisany Pakt dla kultury, a współodpowiedzialność za zarządzanie tą sferą życia miejskiego wzięła Obywatelska Rada. W Warszawie Program Rozwoju Kultury do roku 2020 pisał zespół złożony z przedstawicieli Urzędu Miasta i przedstawicieli strony społecznej. Czy nowe praktyki obywatelskiego uczestnictwa są tylko modą, czy też po prostu koniecznością - optymalną odpowiedzią na rosnącą złożoność życia społecznego i przemiany kulturowe? Czy doświadczenia Olsztyna mają znaczenie dla Bydgoszczy i Warszawy? Czy Olsztyn może skorzystać z dorobku innych miast?
ZAPISZ SIĘ>>>>
Subskrybuj:
Posty (Atom)